Dopusz­czając się czegoś takiego, członkowie fratrii mie­liby wrażenie — jak to określają tubylcy z Sa­moa — że „zabijają samych siebie”, że — by po­służyć się dosadnym określeniem Levy-Bruhla — „przystają na coś w rodzaju połowicznego samo­bójstwa”. Nic dziwnego, że przeważnie rezygnuje się z wykonania wyroku śmierci na zbrodniarzu. Zdarza się, że nie ponosi on w ogóle żadnych kon­sekwencji: w osadach eskimoskich wszelka gwał­towna śmierć uchodzi za przypadkową. W naj­gorszym razie poprzestaje się na wygnaniu wi­nowajcy ze wspólnoty, aby nie kalał jej swoją zmazą. Uznawszy go za „nietykalnego”, wypra­wia się go tak jak winnego naruszenia egzogamii: na łódce bez żagla, steru i wioseł, uważając jed­nak, by nikt nie targnął się bezpośrednio na jego życie.

Dodaj komentarz
You May Also Like